sobota, 24 października 2015

ROZDZIAŁ II ~ 'Nie jesteśmy parą'

            Podmuch zimnego powietrza wionął mi w oczy. Nie jestem pewna, czy coś usłyszałam. Za moimi plecami wiatr wzmagał się, nieco dalej wzbierał się złowrogi pomruk. Obejmuję się rękoma i drżąc odpowiadam na kolejne pytania policjanta. Siedzę na skraju otwartej karetki, oglądają mnie, czy wszystko ze mną w porządku. Widząc pogotowie jadące na sygnale z ludźmi, którzy dużo bardziej niż ja potrzebują pomocy, przechodzi mnie nieprzyjemny dreszcz.
            Coś cię boli? pyta się jeden z ratowników.
            Mężczyzna wygląda na około 30 lat, jest lekko łysawy, a jego włosy w niektórych miejscach są posiwiałe, ubrany w pomarańczowy, odblaskowy i widoczny z daleka strój. Z twarzy wydaje się miły i skory do pomocy.
            Jedynie głowa mówię cicho i mimowolnie łapię się za obolałą skroń.
            Trzeba będzie jechać do szpitala - ratownik wymienia się znaczącym spojrzeniem z policjantem zapisującym coś w notatniku.
            Nie ma takiej potrzeby! protestuję.
            Na samą myśl o szpitalu robi mi się niedobrze, w dodatku jestem pewna, że zaraz pojawią się tu tabuny natrętnych fotografów. Zapewne ogłoszą na cały świat, jak jestem ciężko poszkodowana. Zabrzmi to dużo lepiej, niżeli zwykły wypadek, którego skutkiem jest jedynie przenikliwy ból głowy.
            Ani ratownik, ani policjant nie dają za wygraną, jestem zmuszona pojechać do szpitala. Niechętnie wsiadam do środka samochodu, głośno wzdycham, aby jeszcze raz wszystkim dać do zrozumienia, że robię to z niesamowitą niechęcią. Droga do szpitala zajmuje nie więcej niż 15 minut, ucieszyło mnie to bardzo, mam nadzieję, że z panem, który prowadził samochód nic się nie stało i szybko otrzymał potrzebną mu pomoc.
            Siedzę na poszarzałej pościeli, podano mi tabletkę przeciwbólową i opatrzono, skończyło się jedynie na kilku siniakach. Ból przestał mi dokuczać. Miałam zostać jeszcze godzinę na obserwacji, by stwierdzić, czy nie mam żadnych stanów pourazowych. Opadam powolnym ruchem na poduszkę. Ściągam bluzę i związuje włosy w niedbały kok. Pielęgniarka odchodzi i odsłania zasłonkę oddzielającą widok na moje łóżko.
            Od kiedy cię spotkałem brałem udział w wypadku, mój telefon się pobił i jestem w szpitalu słyszę głos dobiegający gdzieś z boku. Już go słyszałam... Podnoszę się i spoglądam w tamtą stronę. Widzę uśmiechniętego Ryana, który siedział na przeciwko mnie w autobusie.
            Mogę powiedzieć to samo. Uśmiecham się i dodaję:  Całe szczęście nie ucierpieliśmy, aż tak bardzo.
            Nie cierpię szpitali. Może twoje towarzystwo jakoś rozbawi mi tę godzinę.
            A myślałam, że jestem chodzącym pechem śmieję się, a on tuż po mnie
            Wiesz, spotkanie tak pięknej dziewczyny nie nazwałbym pechem mimowolnie się rumienię, po czym zmieniam temat.
            Nawet nie zauważam kiedy mija to 60 minut. Wymieniliśmy się numerami telefonów. Jest tylko jeden problem... Ryan nadal sądzi, że mam na imię Victoria. Po jakimś czasie mu powiem, na razie to zbyt ryzykowne dla mnie i dla niego.
            Wiesz może co z tym dziadkiem? pytam się go przy drzwiach.
            W sumie to nie, może chodźmy sprawdzić podaje mi rękę, gdy wychodzę z progu.
            Idziemy do recepcji. Miła i dość młoda recepcjonistka podaje nam wytyczne sali, w której mieści się łóżko kierowcy osobowego samochodu.
            Pukamy w drzwi, zastajemy tam lekarza, który z niechęcią pozwala nam na krótkie odwiedziny. Starszy pan wygląda nieźle, pomijając aparaturę do której jest przypięty.
            Kim jesteście? pyta głosem, który wyraża więcej złości, niż pozytywnego nastawienia, ale co mu się dziwić.
            Jechaliśmy autobusem, z którym pan się zderzył mówi Ryan, po czym wręcza mu tajemniczy dziennik. Kiedy pana odwozili karetką, dał mi pan to i kazał sobie oddać.
            Pamiętnik Sofi szepcze pod nosem i kładzie go obok siebie. Następnie układa mimikę twarzy, w coś co ma przypominać uśmiech, następnie od niechcenia dziękuje.
            Swoją drogą muszę lecieć na uczelnie, wyjaśnić moje spóźnienie. Do widzenia i cześć Vicky uśmiecha się i puszcza mi oczko. Wybiega z sali.
            Urocza z was para. Miło popatrzeć  odwracam się w stronę starszego mężczyzny.
            My? Nie... nie jesteśmy parą. zaprzeczam.
            To szkoda, w waszym wieku też byłem szaleńczo zakochany spogląda na dziennik i się uśmiecha, tym razem dużo szczerzej.
            Potrzebuje pan czegoś?
            W zasadzie, jeżeli miałabyś dziecko czas, przyjdź jutro do mnie. Potrzebuję pomocy dziadek obdarza mnie uśmiechem, bez wahania się zgadzam. Zdecydowanie widok starszych osób i dzieci zmiękcza moje serce.
            Wychodzę z sali, wyglądam przez okno. Moim oczom ukazuje się tak znienawidzony przeze mnie widok, fotografowie...
            Cholera zaklinam pod nosem.
            Nakładam na siebie szarą bluzę i zasłaniam twarz kapturem. Opuszczam pospiesznie szpital. W oddali dostrzegam samochód mojej agentki, na szczęście zorientowała się w porę, że jest mi potrzebna pomoc. Pospiesznym krokiem idę w jej stronę. Dziennikarze w drodze zadają mi miliony pytań, wciskają mi mikrofon niemal do ust.
            Wsiadam do samochodu.
            Oszalałaś?!  całą drogę do domu wysłuchuję wywodu na temat, jak głupio i bezmyślnie postąpiłam. Nie skupiam się na tym, moje myśli zostały na planecie o nazwie "Ryan".

3 komentarze:

  1. Ryan jest mega słodki w tym rozdziale ♡_♡
    Jakiej pomocy potrzebuje ten dziadek? To pewnie coś związane z tym pamietnikiem ...
    Życzę weny i czekam na NN :)
    ~ Alex ♥_♥
    ps. przepraszam że tak krótko ale o tek godzinie dotrę zbytnio nie chce pisać długich komentarzy ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze, że Dove nic poważnego się nie stało ♥ :)
    Bardzo szybko przeczytałam rozdział, bardzo fajnie piszesz, czyta się szybciutko, leciutko i przyjemnie, idealne FF na długie, samotne wieczory <3
    Ryan był tu mega uroczy, aww ♥ ^-^
    Jestem ciekawa, jakiej pomocy oczekuje ten staruszek od Dove, pewnie coś związanego z pamiętnikiem i tajemniczą Sofią. *-*
    Ugh, paparazzi bywają mega uciążliwi, pewnie napiszą w gazetach, że otarła się o śmierć. :P
    Czekam na następny rozdział, mam nadzieję, że coś się wydarzy między tą dwójką <3 Może jakieś randewu, haha? :)
    Pozdrawiam serdecznie i jeju, mega mega mega mega mega dziękuję za komentarz u mnie i za to, że jestem w Twoich "blogs", awwww<3
    Jaka radość<3
    itisnotourloveaiff.blogspot.com <3

    Idę nadrabiać rozdzialiki, kocham.♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja chce następny rozdział!!!♥

    OdpowiedzUsuń

Nightingale FG